Cisza. Otaczała nas z każdej strony. Beth wytarła oczy i pociągnęła głośno nosem. Była w rozsypce. Musiałam zachować trzeźwość umysłu.
Czemu nagle ich nie ma?!
Czułam jak moja warga zaczyna niekontrolowanie drżeć. 'Przerażenie' to za lekkie słowo na opisanie stanu, w jakim wtedy się znajdowałam.
Liście na drzewach i ścieżkach szumiały niespokojnie, jakby zapowiadając coś niedobrego. Czułam to. Cisza przed burzą.
Wiatr stawał się coraz bardziej nieznośny. Dreszcz przebiegł po moich plecach, byłam za lekko ubrana. W końcu wyszłam na dwór prosto z lekcji.
Beth zachlipiała, chyba nadal nie rozumiejąc sytuacji.
- Ćśś - przyłożyłam palec do jej ust.
Gałązka za nami trzasnęła.
Wstrzymałam oddech. Złapałam przyjaciółkę za ramię. Powoli odwróciłam się..
Krzyczałam, darłam się, Beth o mało nie wybuchła płaczem. Wrzeszczałam na całego.
- Wy idioci! - okładałam pięściami Loui'ego, który był jednym ze sprawców żartu. On stał jednak niewzruszony całą siłą, jaką przelewałam na jego ciało. Śmiał się z resztą.
Super ubaw, rzeczywiście.
Chłopcy turlali się po liściach, trzymając za brzuchy. Super. Tylko, że wyjątkiem był Harry. Jak zwykle mało przejęty sytuacją, trzymał dłonie w kieszeniach spodni. Wrócił wzrokiem z chłopaków na mnie. Uśmiechnął się.
Chwila, co?
Uśmiechnął?
Było to tak absurdalne, że aż potrząsnęłam głową z niedowierzaniem. Styles zaśmiał się cicho, ale potem ponownie.. uśmiechnął. Jego zielone oczy patrzyły się na mnie przyjaźnie, cały wydawał się być łagodny.
Co on wyprawia? Nie, na pewno nie dam się wciągnąć w jego gierki. Prychnęłam pod nosem. Na moje szczęście nasz kontakt wzrokowy przerwał Louis. Złapał mnie w pasie i przewiesił sobie przez ramię.
- Postaw mnie, debilu! - okej, rozśmieszył teraz i mnie. Obracał mnie w koło. Zayn przytulił Bethanie do boku, dodając otuchy. Otarła łzy i też zaśmiała się. Chyba już się uspokoiła.
Nie wiem gdzie zmierzaliśmy, oni nadal szli przed siebie.
Nagle wszyscy przestali się śmiać. Zamarli. Nie rozumiałam. Co się stało?
Lou w roztargnieniu postawił na ziemi i wtedy zobaczyłam co, albo raczej kto, był powodem ogólnej ciszy.
Ubrany cały na czarno, ogolony na łyso. Wysoki, barczysty. Wytaczał wokół siebie nieprzyjemną aurę. Nagle nabrała mnie wielka ochota na ucieczkę.
- Cześć, chłopcy. - odezwał się spokojnie tajemniczy mężczyzna.
- Walter. - skinął głową Harry - jak nas znalazłeś? - odpowiedział poważnie. Facet uśmiechnął się fałszywie.
- Potrafię wiele rzeczy, nieważne jak. - wyjął z kieszeni długiego płaszcza paczkę papierosów. Wyciągnął i zapalił jednego. Przyjrzał się nam uważnie, po czym rzucił opakowanie najpierw Styles'owi. Wyprostował się i czekał na jego reakcję. Chłopak zdecydowanym ruchem również wziął do ręki papierosa i zapalił go, gdy tamten tylko podał mu również zapalniczkę. Patrzył mu się prosto w oczy. Przełknęłam gulę w gardle. W co on pogrywa? Czy to jakiś pojedynek samców alfa?! Nie chcę tu być. Harry podał paczkę dalej. Każdy z chłopców zapalił szluga. Przyszła kolej na Beth. Drżącymi dłońmi wzięła go w rękę i również dostosowała się. Nagle w moich dłoniach również znalazł się feralny przedmiot. Podniosłam wzrok na grupę. Niemo błagali mnie, żebym się nie przeciwstawiała. Nie wiem co mnie znowu podkusiło, by spojrzeć na Harry'ego. Przeszył mnie wzrokiem i spojrzał głęboko w oczy. Zadrżałam. Szybko odwrócił wzrok, jakby przekazując mi, że nie mam dużo czasu. On tego nie chciał? Wpatrując się w las za mną, pokiwał na boki głową. Czemu? Oddałam papierosy mężczyźnie. Gest był na tyle odważny, że zaskoczył samego Walter'a. Otworzył usta, jednak nic nie powiedział. Punkt dla mnie? O nie. Co ja wyprawiam? - Nie, dziękuję. - wychrypiałam. Louis rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie i już wiedziałam, że głupio postępuję. Styles uśmiechnął się delikatnie. Facet wyjął z ust to obrzydlistwo i podszedł niebezpiecznie blisko. - Nie zapalisz, kochanie? - skrzywiłam się. Z jego ust wydobywał się nieprzyjemny odór. Mężczyzna złapał mnie za przedramię. Syknęłam z bólu, łzy same cisnęły mi się do oczu. To straszliwie bolało. - Słuchaj mała, nikt mi się nigdy nie przeciwstawia.. - syknął i splunął - a na pewno nie kobieta. W tym momencie mój chłopak widocznie nie wytrzymał i odepchnął Walter'a. - Nie dotykaj jej, gnido. - wymruczał z przymrużonymi oczami. Po chwili uleciał z niego ten przypływ odwagi, bo skulił się trochę. Jednak nie miał zamiaru odsłaniać mnie mężczyźnie. Skryłam się za chłopakiem, trzymając mocno rękawa jego swetra. Tylko nie płacz, idiotko. Łatwo można było zaobserwować jak mięśnie ciała mężczyzny napinają się. Zaciskał zęby, miałam wrażenie, że za chwilę z pomiędzy jego warg wypłynie piana. Zwierzę. Harry położył dłoń na jego ramieniu. Zrobił to spokojnie, ale zdecydowanie. Wiedział jak z nim postępować. Skąd? Miał z nim największą styczność? A może po prostu wiedział jak obchodzić się z takimi ludźmi? Tylko, że tą wiedzę musiał gdzieś nabyć. - Odpuść mu, to dzieciak. - jesteś w jego wieku, matematyku. Ponownie przygryzłam dolną wargę. Mężczyzna zmagał się z odczuciami, jednak w ostateczności odsunął się od nas. Zrobił kilka kroków w tył. - Macie czas do końca następnego tygodnia. - ruszył wgłąb lasu, jednak jeszcze raz odwrócił się. Jego wzrok przeszywał mnie na wylot.
- A z tobą, maleńka.. jeszcze się zobaczę. - puścił mi oczko w ten nabyty, obrzydliwy sposób i zniknął. Wypuściłam głośno powietrze. Louis złapał mnie mocno za rękę. Splotłam nasze palce. Czemu ja..?
- Ty kretynie. - wysyczał Styles, zwracając się do mojego chłopaka. Co. On. Powiedział? Mam tego dosyć. Zanim Tommo zdążył jakkolwiek zareagować, wyrwałam rękę z jego uścisku i mało brakowało, a rzuciłabym się na Harry'ego. - O co Ci znowu chodzi? - wrzasnęłam, popychając go, zachwiał się lekko zdziwiony. Wow, ciekawe kogo jeszcze zaskoczę dzisiaj. - Odczep się od niego wreszcie! - Car.. - zaczął spłoszony trochę moim zachowaniem Louis. - Nie, Lou. On jest jakiś nienormalny, dlaczego Ty się z nim przyjaźnisz?! - trochę chyba mnie poniosło i nie zważałam na słowa. - Szczerze, Harry? Nie rozumiem nikogo, kto Cię chociażby toleruje. - zachłysnęłam się powietrzem, niestety trochę za późno. Powiedziałam to? Harry zamarł na ułamek sekundy, ukazując swoje inne oblicze. Zabolało go to? Nie byłam tego taka pewna, bo po chwili znowu przybrał kamienny wraz twarzy. - Posłuchaj Caroline, przez tego debila, jesteś w niebezpieczeństwie. - wskazał ręką mojego chłopaka. - O czym Ty mówisz? - powiedziałam cicho, patrząc przelotnie na Loui'ego. On chyba też nie wiedział, o co chodzi. - Wstawiłeś się za nią. Dałeś mu wystarczająco dużo powodów, żeby doszedł do wniosku, że jest dla Ciebie ważna. - tym razem zwrócił się do niego. - Będzie Cię szantażował - i dokończył szeptem - nią. Oh. Wzrok Loui'ego błądził po naszych twarzach. Schował twarz w dłonie i przeklął głośno. Podskoczyłam lekko wystraszona. Stałam sama, bez niego przy boku. Nie czułam się już taka odważna. Harry przeniósł wzrok na mnie i fuknął pod nosem. No okej, trochę bezpodstawnie na niego naskoczyłam. Ostatnio wiele rzeczy robię w taki sposób.
- Cześć, chłopcy. - odezwał się spokojnie tajemniczy mężczyzna.
- Walter. - skinął głową Harry - jak nas znalazłeś? - odpowiedział poważnie. Facet uśmiechnął się fałszywie.
- Potrafię wiele rzeczy, nieważne jak. - wyjął z kieszeni długiego płaszcza paczkę papierosów. Wyciągnął i zapalił jednego. Przyjrzał się nam uważnie, po czym rzucił opakowanie najpierw Styles'owi. Wyprostował się i czekał na jego reakcję. Chłopak zdecydowanym ruchem również wziął do ręki papierosa i zapalił go, gdy tamten tylko podał mu również zapalniczkę. Patrzył mu się prosto w oczy. Przełknęłam gulę w gardle. W co on pogrywa? Czy to jakiś pojedynek samców alfa?! Nie chcę tu być. Harry podał paczkę dalej. Każdy z chłopców zapalił szluga. Przyszła kolej na Beth. Drżącymi dłońmi wzięła go w rękę i również dostosowała się. Nagle w moich dłoniach również znalazł się feralny przedmiot. Podniosłam wzrok na grupę. Niemo błagali mnie, żebym się nie przeciwstawiała. Nie wiem co mnie znowu podkusiło, by spojrzeć na Harry'ego. Przeszył mnie wzrokiem i spojrzał głęboko w oczy. Zadrżałam. Szybko odwrócił wzrok, jakby przekazując mi, że nie mam dużo czasu. On tego nie chciał? Wpatrując się w las za mną, pokiwał na boki głową. Czemu? Oddałam papierosy mężczyźnie. Gest był na tyle odważny, że zaskoczył samego Walter'a. Otworzył usta, jednak nic nie powiedział. Punkt dla mnie? O nie. Co ja wyprawiam? - Nie, dziękuję. - wychrypiałam. Louis rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie i już wiedziałam, że głupio postępuję. Styles uśmiechnął się delikatnie. Facet wyjął z ust to obrzydlistwo i podszedł niebezpiecznie blisko. - Nie zapalisz, kochanie? - skrzywiłam się. Z jego ust wydobywał się nieprzyjemny odór. Mężczyzna złapał mnie za przedramię. Syknęłam z bólu, łzy same cisnęły mi się do oczu. To straszliwie bolało. - Słuchaj mała, nikt mi się nigdy nie przeciwstawia.. - syknął i splunął - a na pewno nie kobieta. W tym momencie mój chłopak widocznie nie wytrzymał i odepchnął Walter'a. - Nie dotykaj jej, gnido. - wymruczał z przymrużonymi oczami. Po chwili uleciał z niego ten przypływ odwagi, bo skulił się trochę. Jednak nie miał zamiaru odsłaniać mnie mężczyźnie. Skryłam się za chłopakiem, trzymając mocno rękawa jego swetra. Tylko nie płacz, idiotko. Łatwo można było zaobserwować jak mięśnie ciała mężczyzny napinają się. Zaciskał zęby, miałam wrażenie, że za chwilę z pomiędzy jego warg wypłynie piana. Zwierzę. Harry położył dłoń na jego ramieniu. Zrobił to spokojnie, ale zdecydowanie. Wiedział jak z nim postępować. Skąd? Miał z nim największą styczność? A może po prostu wiedział jak obchodzić się z takimi ludźmi? Tylko, że tą wiedzę musiał gdzieś nabyć. - Odpuść mu, to dzieciak. - jesteś w jego wieku, matematyku. Ponownie przygryzłam dolną wargę. Mężczyzna zmagał się z odczuciami, jednak w ostateczności odsunął się od nas. Zrobił kilka kroków w tył. - Macie czas do końca następnego tygodnia. - ruszył wgłąb lasu, jednak jeszcze raz odwrócił się. Jego wzrok przeszywał mnie na wylot.
- A z tobą, maleńka.. jeszcze się zobaczę. - puścił mi oczko w ten nabyty, obrzydliwy sposób i zniknął. Wypuściłam głośno powietrze. Louis złapał mnie mocno za rękę. Splotłam nasze palce. Czemu ja..?
- Ty kretynie. - wysyczał Styles, zwracając się do mojego chłopaka. Co. On. Powiedział? Mam tego dosyć. Zanim Tommo zdążył jakkolwiek zareagować, wyrwałam rękę z jego uścisku i mało brakowało, a rzuciłabym się na Harry'ego. - O co Ci znowu chodzi? - wrzasnęłam, popychając go, zachwiał się lekko zdziwiony. Wow, ciekawe kogo jeszcze zaskoczę dzisiaj. - Odczep się od niego wreszcie! - Car.. - zaczął spłoszony trochę moim zachowaniem Louis. - Nie, Lou. On jest jakiś nienormalny, dlaczego Ty się z nim przyjaźnisz?! - trochę chyba mnie poniosło i nie zważałam na słowa. - Szczerze, Harry? Nie rozumiem nikogo, kto Cię chociażby toleruje. - zachłysnęłam się powietrzem, niestety trochę za późno. Powiedziałam to? Harry zamarł na ułamek sekundy, ukazując swoje inne oblicze. Zabolało go to? Nie byłam tego taka pewna, bo po chwili znowu przybrał kamienny wraz twarzy. - Posłuchaj Caroline, przez tego debila, jesteś w niebezpieczeństwie. - wskazał ręką mojego chłopaka. - O czym Ty mówisz? - powiedziałam cicho, patrząc przelotnie na Loui'ego. On chyba też nie wiedział, o co chodzi. - Wstawiłeś się za nią. Dałeś mu wystarczająco dużo powodów, żeby doszedł do wniosku, że jest dla Ciebie ważna. - tym razem zwrócił się do niego. - Będzie Cię szantażował - i dokończył szeptem - nią. Oh. Wzrok Loui'ego błądził po naszych twarzach. Schował twarz w dłonie i przeklął głośno. Podskoczyłam lekko wystraszona. Stałam sama, bez niego przy boku. Nie czułam się już taka odważna. Harry przeniósł wzrok na mnie i fuknął pod nosem. No okej, trochę bezpodstawnie na niego naskoczyłam. Ostatnio wiele rzeczy robię w taki sposób.
Po raz kolejny ścisnęłam dłoń Loui'ego. Nie chciałam puszczać.
- Car. - westchnął.
Potrząsnęłam głową. Nie chcę.
- Za chwilę będziesz spóźniona.
Opuściłam głowę. Chłopak założył pasmo moich włosów za ucho i pochylił się, by złożyć na moich ustach pocałunek. Stado motyli obudziło się w moim brzuchu.
- Będzie w porządku. - skinęłam głową i wreszcie wyszłam z samochodu.
- Pa, Lou. - pomachałam mu.
- Pa, kocham Cię. - odjechał. Przez chwilę wpatrywałam się w ulicę. Nie. Muszę to zrobić. Odwróciłam się.
On na pewno jest nienormalny. Mieszka w jakimś pałacu! I jeździ sportowym autem. Podreptałam po schodkach, prowadzących do drzwi. Zapukałam. Nie musiałam długo czekać.
- Cześć, wchodź. - Harry przywitał mnie szerokim uśmiechem. On ma dołeczki?
- Hej. - odpowiedziałam cicho. Rozejrzałam się po przedpokoju, w którym aktualnie się znajdowaliśmy. To są jakieś żarty?
- Możesz się rozebrać.. - zasugerował. Wyrwałam się z oniemienia i podałam mu swoją kurtkę. No tak, fajnie. Wyjdziesz na idiotkę, Car, jeżeli tak dalej pójdzie.
- Ładne masz mieszkanie. - szepnęłam. Mimo to Harry doskonale wyłapał moje słowa. Jeju, jaka akustyka.
- Dzięki. - odparł bez ekscytacji. Korytarz prowadził do schodów obłożonych orzechowym drewnem, ponadto wzdłuż niego rozciągało się multum różnych pokoi.
- Idziemy do mojego pokoju? - zaproponował niepewnie. Niepewnie? Harry, co się z Tobą dzieje? Potaknęłam i podążyłam za chłopakiem. Po drodze zauważyłam kuchnię, jadalnię, salon i.. kilka sypialni? Po co? Jego rodzice nie wiedzą co zrobić z kasą?
Gdybym ja miała takie możliwości..
Światełka na wysokości naszych kostek zapaliły się, wraz z postawieniem nogi chłopaka na schodku. Musiałam prawie skakać po schodkach, biorąc pod uwagę szybkość z jaką poruszał się lokowaty. Miał takie nienormalnie długie nogi.
Okej, o czym myślę?
Znaleźliśmy się na drugim piętrze. Korytarz rozchodził się w dwie strony, Harry wybrał prawą. Serio? Ja bym dawno się tu zgubiła.
Otworzył przede mną drzwi do pokoju na samym końcu. Naprzeciwko wejścia znajdowały się wielkie okna z widokiem na las. Podobało mi się to. Przy oknach stało długie biurko z laptopem i kilka książek na nim. Poza tym łóżko po drugiej stronie pokoju. Wielkie. Od razu sprawiało wrażenie wygodnego. Ugh, chce mi się chyba spać. Łóżko stało na niewysokiej platformie wraz z regałami na książki. Ku mojemu zdziwieniu miał ich sporo. Podłoga chyba w każdym pokoju była taka sama. Orzechowa. Wzdłuż ściany stały pufy oraz.. chwila. Czy to są piłkarzyki? Postanowiłam ominąć ten element. Ostatnią ścianę przykrywały szafy, zapewne na ubrania. Patrząc na ich wielkość, musi ich mieć więcej niż ja.
- Uhm okej? Rozejrzałaś się już wystarczająco? - zaśmiał się. Oh, na litość, zupełnie zapomniałam o jego istnieniu.
- Taa, przepraszam. - ucięłam. - Okej, możemy zacząć. Pokaż mi listę tematów do przerobienia.
- Tak, jasne. - podał mi kartkę. Ugh trochę tego było.
- Harry, pomyśl! Ja i tak zrobiłam za Ciebie większość, więc mógłbyś wykazać się choć odrobiną kreatywności. - a myślałam, że nie będzie aż tak źle.
- Jeju przepraszam, Caroline, ale nie potrafię. - wzruszył ramionami.
Naprawdę? Każę mu wymyślić jedynie jedną metodę z ośmiu na nauczanie tych dzieci, a on nie powie.. nic?
- Jesteś nieznośny. - przeczesałam włosy ręką i opadłam na notatki. Zaśmiał się dźwięcznie i zakręcił po raz chyba setny na krześle.
Dzieciak.
- Wiesz, co.. chyba pójdę po picie. I może jedzenie. Wygląda na to, że spędzimy tu jeszcze trochę czasu. - podniósł się i ruszył w kierunku drzwi. Nawet nie miałam siły się sprzeciwiać.
Wstałam z mojego krzesła, by rozprostować kości. Spojrzałam na ekran telefonu. Louis napisał kilka wiadomości. Pytał się czy wszystko w porządku, czy Harry nie jest za nachalny i takie tam. Odpisałam mu krótko, że jest ok, ale że chyba za chwilę umrę z nudów.
Podparłam się rękami na biodrach. Ten pokój jest taki przestronny i jasny. Zawsze chciałam taki mieć.
Podeszłam wolno z powrotem do biurka. Przejechałam dłonią po okładkach książek. Jedna z nich leżała na wierzchu, jakby rzucona tam w pośpiechu.
Wzięłam ją do ręki. Okej, jestem głupia. Otworzyłam na stronie, która zaznaczona była zakładką.
Nie, chwila. To nie zakładka.
To zdjęcie. Zdjęcie jakiejś dziewczyny. Miała rozwiane, kręcone włosy. Stała na tle mocno zielonych krzaków i kolorowych kwiatów. Ogród? Uśmiechała się ciepło. Była piękna.
Kto to jest?
Z zamyśleń wyrwał mnie ochrypły głos:
- Dobrze się bawisz?
Cześć misiaki:) Mam super humor, bo 1dday. Oglądałyście? Ja cały z czterema przyjaciółkami, które zaprosiłam na nocowanie. Literally the best night ever. W dodatku byłam na filmiku z Polski, na którym Pudzian ciągnął ten autobus (: byłam w nim! Podzielcie się koniecznie swoimi wrażeniami.
Przy ostatnim rozdziale było tak.. mało komentarzy :c aż przykro mi się zrobiło. Kochani, postarajcie się dla mnie <3
Dziękuję za nominację do Liebster Awards od "O wszystkim i o niczym". Niestety nie nominuję żadnych blogów, bo nie mam na to zupełnie pomysłu, ale mogę odpowiedzieć na wasze pytania :) może ktoś byłby zainteresowany tym, jaka jestem:
W życiu kieruję się sercem. Według mnie najlepszy film do This Is Us, haha proste. W miarę lubię rysować. Często czytam książki, kiedy tylko mam czas. Wolę komedie od horrorów. Nie mogłabym się obejść bez idoli. Nie mam żadnego hobby. Słucham głównie popu, indie rock'a, muzyki alternatywnej.. Mam świnkę morską. Moją ulubioną bajką z dzieciństwa jest Król Lew. Kocham One Direction:) Najbardziej chciałabym zobaczyć Tokyo.
No to by było na tyle z odpowiadania na pytania.
Jeżeli chcesz być informowanym, zwyczajnie dodaj blog do obserwowanych, a na koncie bloggera zawsze będzie ukazywać Ci się kolejny rozdział.
Jak to zrobić? > wejdź na pulpit nawigacyjny bloggera. Po lewej masz taki napis jak "Lista czytelnicza". Tuż pod tym powinien być napis "Dodaj". Kliknij w niego i w odpowiednie miejsce wklej adres url tego bloga. I załatwione:)
Lub
W komentarzu zostaw swój username z twittera, a tam chętnie będę Cię informować, tuż po dodanie kolejnego posta.
Dziękuję za uwagę. Kocham was xoxo